Powracając po dłuższej przerwie spowodowanej życiem, przedstawiam Wam
moją wełnianą pelisę z 1825 r., uszytą na Ojców. Był to strój, który
cieszył mnie najbardziej, ale ze względu na pogodę (30 stopni) nie
znalazł miejsca w mojej walizce i nie załapał się na żadne zdjęcia.
Well, after four months of neglecting the blog I'm pleased to show you my 1825 pelisse. I intended to wear it in Ojców at the end of August and I had been very excited about it. As it turned out I had to left it at home due to very warm weather.
W grudniu, kiedy pogoda była już odpowiednia (dla mojego stroju, bo Magda w swojej cieniutkiej krynolinie trochę marzła i próbowała porwać mi mufkę :P), razem z Maqdą wybrałyśmy się do Pszczyny na małą sesję zdjęciową.
In december, when the temperature dropped below zero, Maqda and I took some photos of it during one of our sewing weekends.
Oto efekt:
Piękna! Cały zestaw wygląda jak z ryciny :)
OdpowiedzUsuńGenialna! Szczególnie zdobienie na plecach i rękawy *_*
OdpowiedzUsuńŚliczna :)
OdpowiedzUsuńBeautiful work! The back and the sleeves are really fun! I would have loved to see a photo of the details front of the bodice as well. :)
OdpowiedzUsuń