Po tym niespodziewanie (nawet dla mnie) zdecydowałam się na udział w balu Cracovia Danza w nowej (!) sukience, na którą nawet nie miałam wtedy tkaniny musiałam podkręcić tempo pracy, żeby zdążyć. Tym bardziej, że prawie tydzień czekałam na wysyłkę towaru i materiał dostałam dopiero w piątek, czyli niecały tydzień przed balem!
Since I suddenly decided to attend Cracovia Danza Ball in my new robe a la polonaise which I hadn't even started then (and I hadn't had any fabric for it, or a pattern for that matter) I needed to work crazy fast to get it all done in time. Life wasn't nice to me because my fabric was delivered last friday (6 days before the event) and I was so late I seriously considered backing out of that plan.
Trzy dni później mam ręcznie uszytą górę robe a la polonaise (której nigdy wcześniej nie szyłam) i połowę naszytych dekoracji. W dodatku wzbogaciłam się o jedwabną sukienkę z second - handu (milusi biały jedwab), bryklę do gorsetu, miliard metrów sznurka satynowego, wstążki w tym samym kolorze i taśmy bawełnianej. A, i jeszcze zrobiłam zdjęcia żakietu, który czekał na nie od roku.
Three days later and here I am - with my hand - sewn robe a la polonaise 75% done, waiting only for trimmings. During those days I also found silk second-hand dress, busk for my corset, many many yards of satin string and cotton tape as a result of shopping spree. Oh, there also was some long overdue photoshoot :) And so much fan in it all!
|
Moja "prawie" gotowa suknia/ My half done dress |
W jaki sposób? Prosty - na weekend przyjechała do mnie
Maqda, która wpadła na podobnie szalony pomysł co ja (no, trochę jej w tym pomogłam :P) i postanowiła uszyć sobie nowy pet-en-l'air na bal. Spędziłyśmy razem niecałe trzy dni, w czasie których szyłyśmy jak szalone. Dużo łatwiej się zmobilizować do pracy, kiedy osoba obok nas siedzi i tak samo pracowicie dłubie przy swojej sukience. A dopasowanie wykroju jest o niebo łatwiejsze, kiedy ktoś poprawi szpilki na plecach :D
No i to wcale nie jest dziwne, kiedy robisz sobie obiad o 23:00 bo akurat przypomniałaś sobie o jedzeniu.
How did I do that? It's easy - I invited my fellow costumer Maqda for a sewing weekend. She had a similiar brilliant idea - make a completly new garmet for the Ball. It really helps to overcome your laziness when someone else is sewing with you. We worked on our garmets, helping each other adjust patterns in the back and eating dinner close to midnight. No one gets you like another costumer so working 8 hours in a row wasn't something strange to her.
Tym sposobem każda z nas skończyła z zrębem ubioru na bal. Ale o tych strojach będą pewnie inne posty. Na koniec zrobiłyśmy sobie też sesję w Pszczynie, efekt poniżej :)
So when we parted on Sunday each of us had quite wearable garmets in hand, It's a huge succes considering that on Friday we both started with uncut fabrics. To top it all, we went to park in Pszczyna to take some photos of costumes that waited in our wardrobes (like my striped KCI jacket).
But, I'm going to post about my outfit fo the ball later. Now, let me show you my striped cotton jacket based on the one held in KCI.