czwartek, 2 lipca 2015

Osiemnastowieczna amazonka/ In celebration of my master's degree - 1760s riding habit

Po pięciu latach nadszedł ten wyczekiwany moment kiedy powiedziałam WPiA UJ "do widzenia" i wyszłam z tytułem magistra w kieszeni. Tak - obroniłam się! :D
Finally, this long-awaited moment when I could say my alma mater goodbye has come! I successfully  defended my thesis and got my master degree in law! Yay!!! :)
It also means that I could start a new stage in my life. I call it my "after-thesis life" - few short weeks when I'm going to have some actual free time beteween my job and other duties. I put off so many things this past few months because getting my degree was my top priority! This photoshoot was one of them.

Ci, którzy mnie znają wiedzą, że przez ostatnich parę miesięcy odkładałam wszystko na "po obronie". Kiedy wreszcie nadszedł ten czas to właściwie nie wiem co ze sobą zrobić. Mam tyle pomysłów, a wolny czas niedługo się skończy, bo czeka mnie jeszcze egzamin na aplikację adwokacką we wrześniu. Dlatego na razie zaczęłam od czegoś łatwego i szybkiego - kostiumu jeździeckiego z 1760 r. wzorowanego na tym eksponacie z Met Museum:

Mój kostium ma trochę inną wersję kolorystyczną - uszyłam go z granatowej a nie brązowej wełny. Zanim zobaczyłam zdjęcie w kolorze zawsze wyobrażałam sobie go jako takie granatowo-złoto-kremowe cudo i postanowiłam zrealizować to konkretne marzenie.
Uszyty w całości ręcznie z wełny z dodatkiem lnu i jedwabiu, sparowany z jedwabną kamizelką i lnianą koszulą. Tylko guziki nie są reko bo jednak 40 metalowych guzików nadwyrężyłoby poważnie moje finanse, a kończenie studiów już okazało się drogim interesem.
Przód kamizelki i żakietu oraz mankiety i te klapki są usztywnione sztywnikiem lnianym.
Przyznam się, że trochę oszukiwałam przy dziurkach żakietu, które nie miały być rozcięte - ułatwiłam sobie życie i raczej je wyhaftowałam niż obszyłam. Tak na marginesie, to mam wrażenie że cały ten kostium składał się z kilku długich szwów, guzików i dziurek na guziki - a przynajmniej tyle zapamiętałam z szycia :)

What the item is (and how it is a product of war or a lengthy period of peace: 1760s riding habit. Those garmets were heavily influenced by military uniforms.
The Challenge: War & Peace
Fabric: Wool for skirt and jacket, silk for waistcoat and linen for lining an shirt.
Pattern: Mine
Year: 1760
Notions: linen and silk threads, buttons,
How historically accurate is it? I would give it 80% since buttons aren't made of metal (I ran out of money at that point)
Hours to complete: 50
First worn: 7.06.2015
Total cost:  50$




czwartek, 25 czerwca 2015

Edwardiańska miętówka - kilka słów o mojej sukni na piknik w Pszczynie/ My edwardian mint dress

Projektowanie i szycie sukni na piknik w Pszczynie sprawiło mi ogromny kłopot. Nie, nie dlatego, że moda tej epoki nie wzbudzała mojego uznania i zainteresowania :) Wręcz przeciwnie! Uwielbiam ją i miałam poważne problemy z dokonaniem wyboru. Szukając inspiracji dość fanatycznie przeglądałam pinterest.com i przypinałam portrety, zdjęcia, ryciny z lat 1900-1910. Kiedy moja tablica tematyczna przekroczyła tysiąc pinów zrobiła się ciut... nieczytelna :P Zdecydowałam się na coś z 1908 r. i zaczęłam zapisywać inspiracje na dysku w folderze, ale szybko te najnajnajpiękniejsze przekroczyły setkę. Ostatecznie dopiero tablica na Trello pomogła mi ograniczyć inspiracje :)
Due to my indeciveness it was very difficult to make a dress for 1900s event. I love that era so picking one dress out of so many beautiful things was almost impossible. I finally settled on something form 1908 since I liked the silhouette so much but still, my pinterest board reached 1000 pins :P Even after I cut it down to almost 100 pictures on my hard drive I wasn't very close to solving my little decision-making problem.

fot. Saasankowe Fotki
Od początku wiedziałam, że nie zdecyduję się na wierną kopię jednego modelu ale raczej postawię na misz-masz tego, co podobało mi się w oryginałach, zdjęciach lub rycinach.
Ostatecznie zdecydowałam się wzorować na rycinie poniżej jeśli chodzi o kształt sylwetki, a w szczególności spódnicy:
 In the end, I chose not to recreate an extant garmet instead opting to mix some elements I had seen on various fashion prints, photos or surviving pieces. 
For the general silhouette of the dress that was my inspirition:
 
 I na bluzce w lewym górnym rogu z rękawami tej po prawej :)
The bodice is based on the top left blouse with sleeves borrowed from the one on the right.
 No i kapelusz.
And the hat, of course :)

piątek, 5 czerwca 2015

III Piknik Krynoliny w Pszczynie - Belle Epoque i Daisy


Nie mogłyśmy organizować co roku pikniku w Pszczynie i nigdy nie odnieść się do postaci księżnej Daisy von Pless (albo Marii Teresy Olivii). To po prostu były niemożliwe! Mniej więcej w tym samym okresie w Pszczynie odbywają się Daisy Days, które rok temu spowodowały wysyp pytań - czy pani jest przebrana za Daisy? Decyzja o tegorocznym datowaniu przyszła do nas właściwie sama.

Avoiding Daisy von Pless' theme in Pszczyna was impossible. Although initially we planned to have bustle era picnic this year we caved in and made it Edwardian instead. Last year people in the park kept asking us "Are you dressed like Daisy?" so...

fot. Zofia Woszczyna
Liczba uczestników przekroczyła nasze najśmielsze oczekiwania. Jeśli chcecie to możecie przypomnieć sobie ten post i policzyć ile nas było rok temu. Zakładając, że utrzymamy tendencję wzrostową, to... z lekką trwogą myślę o organizacji pikniku za rok :) Co więcej - 90% uczestników było fantastycznie obszytych. Przyznam się, nie spodziewałam się tego! Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę jak łato stworzyć stylizacje z tej epoki.
We knew that Edwardian era was quite popular and easy to make but no one predicted that it would gather 50 people from all around the country. Comparing it to last year when there were only eleven girls... I must say, I'm a little bit afraid thinking about next picnic :)

fot. Patryk Bochenek
Towarzystwo jak zwykle było pierwszorzędne. I z całej chyba Polski! Była ekipa za Warszawy, z Wielkopolski i oczywiście z południa kraju.
But, after all I'm so glad that all these people arrived! I had so much fun and met so many great costumers!

Pogoda prawie że dopisała - właściwie wybrałyśmy całkiem ładny dzień. Przeważnie było słonecznie, z niewielką przerwą na ucieczkę przed burzą do pobliskiej kawiarni (jakieś atrakcje muszą być). Punkt 17:00 z zaskoczenia lunął na nas deszcz i dosłownie zmył piknik :D Wszyscy rzucili się ratować jedzenie rozłożone na kocach i uciekać pod pobliskie drzewa. No cóż, zbyt pięknie nie mogło przecież być. Ale było prawie idealnie - zresztą, warto samemu zobaczyć:
The weather of course wasn't entirely on our side. Around 2 p.m. we had to flee because of the upcoming storm. Fortunately, there wasn't much rain that time so we were able to return to the park. But at the end of the picnic it suddenly started to rain and we all soon were drenched and our dressess covered in mud.

Nevertheless, I decided to ignore those minor obstacles and I still think about that event as succesfull :) 

sobota, 28 lutego 2015

Zimowy Jakobicki Bal Szkocki

24 stycznia 2015 r. (wiem, miesiąc temu, nie bijcie mnie) miałam przyjemność bawić się na Zimowym Jakobickim Balu Szkockim organizowanym przez Szkołę Tańca Jane Austen oraz Zespół Comhlan. Nie będę się rozpisywać o balu, żeby zrozumieć dlaczego akurat ten należy do moich ulubionych trzeba na nim być i to przeżyć. Nie muszę chyba dodawać, że liczna delegacja z Krynoliny tak jakby gwarantowała, że przynajmniej będzie dużo śmiechu, zdjęć i wycierania podłogi (mówiłam, że trzeba tam być by zrozumieć...). Na szczęście, Bal był też wspaniale zorganizowany, z dobrą muzyką i świetnie poprowadzonymi tańcami. Pogratulować!


wtorek, 6 stycznia 2015

Do trzech razy sztuka - mufka ma zdjęcia na śniegu!/ A little mix of 1830s, muff and snow!

Dzisiaj krótki  post z okazji pojawienia się śniegu :)
Szyjąc wczoraj stanik żałobnej sukni z 1863 r. przez okno zauważyłam jak piękne sypie śnieg i krajobraz robi się iście bajkowy. Od razu porzuciłam to co akurat robiłam i zabrałam się za poprawianie mojej peleryny z lat. 30 XIX wieku. Udało mi się jej podnieść talię, wymienić kołnierz i dodać pelerynkę. Jednak z kapeluszem uporałam się dopiero dzisiaj. Do tego czasu śnieg co prawda nie stopniał, ale nie był już taki ładny. Krzyknęłam co prawda za wybiegającymi z domu braćmi, żeby nie zniszczyli mi tego kawałka obok świerku ale jaki skutek mogło to wywrzeć u siedmiolatka, który pierwszy raz tej zimy mógł lepić bałwana? Żaden :P Skakali jak szaleni i obijali się o drzewka i wszystko się osypało :( No nic, przynajmniej mufka doczekała się zdjęć w zimowej aurze (przy trzeciej sesji :))
So... while I was busy stitching my 1863 mourning gown I saw thorugh my bedroom window big, heavy snowflakes. Immediately I switched from 1860s to my 1830s pelisse dress, that needed some improvments like pelerine or another collar. Quite a lot of snow had fallen by the time I was finished. Today, I made the hat and chemisette and here it is - my pelisse dress and muff in winter scenery! Enjoy :)


wtorek, 23 grudnia 2014

Bal Listopadowy 1830/ A night in 1830s

Z wielką obsuwą prezentuję relację z Balu Królestwa Polskiego 1830 r. Przepraszam, ale najpierw czekałam na lepszy materiał fotograficzny a potem nowy post gdzieś się zagubił pomiędzy praktykami w kancelarii a wolontariatem w Fundacji Academia Iuris. Całe szczęście, jedną z ogromnych zalet grudnia są Święta i trochę wolnego czasu (że nie wspomnę o moich urodzinach :P).
I'm terribly late with this post (nothing new here) about 1830 Ball of Polish Kingdom. Sorry, but I've got very little free time left between my internship, university and volunteering at legal aid office. Fortunately, decemember is a magical month that offers us some time off any kind of work thanks to Christmas :)

Pewnie wiecie, że bal odbył się 29 listopada w Muzeum Archeologicznym w Warszawie. Oczywiście noc była zimna i nieprzyjemna, jak to tradycyjnie bywa z pogodą na Krynoliny zlotach. Samej Krynolinie za bardzo to nie przeszkadzało żeby licznie się stawić na balu, mimo tego że niektóre z nas (czyli np. ja z siostrą, Fobmróweczka, Eleonora Amalia i Daisy) musiały dojechać z południa Polski. Wiecie, że ja przeprowadzając się na pierwszym roku ze Śląska do Krakowa nie miałam ze sobą tylu tobołów co zabieram na zloty kostiumowe? :D
As you know, the event took place in Warsaw, November 29th. It was freezing that night with howling wind - in short words, the weather was awful which is kind of tradition for any costuming events that involve Krynolina. But it wasn't awful enough to deter us from coming to the ball so I met a lot of fellow bloggers there. It is kind of amazing considering that a lot of us had to travel half the country to get there. 

Sama z siostrą dopiero o 14.22 w sobotę wysiadłam na Dworcu Centralnym w Warszawie, gdzie zgarnęłyśmy Fobmróweczkę i ruszyłyśmy na poszukiwanie przystanku autobusowego i naszego hostelu. Po chwili błądzenia na tym okropnym zimnie (Asia, wiesz, że gdybyśmy w Złotych Tarasach skręciły w lewo to wyszłybyśmy centralnie na tym przystanku????? :O) szczęśliwie zapakowałyśmy się do autobusu, a pół godziny później wdrapywałyśmy się po schodach do naszego pokoju.
Wtedy nastąpił mój ulubiony etap każdego zlotu - przebieranie się, upiększanie, czesane :) Najpierw u nas w pokoju, a po chwili kawałek dalej w apartamencie Loany i Niegdysiejszej Pani Domu, gdzie spotkałyśmy Olgę i Melancholię. Od tego momentu opisanie czegokolwiek w chronologicznym porządku jest raczej niemożliwe, ale zobaczcie zdjęcia :)
My sister and  I arrived at the Central Station in Warsaw at. 14.22 the day of the event. After meeting Fobmróweczka we set out on our journey to find the hostel we booked a room in . It took us almost an hour and we got lost on the way to the bus station ;) 
After settling in our hostel room we changed into our costumes and then visited Loana and Niegdysiejsza Pani Domu in their suite. That's my favourite part of every event - lacing each other corsets or gowns, exchanging jewellery, making last minute adjustment.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Suknia do opery / Opera dress

Witam!
Żyję i mam się dobrze! (jakby ktoś się martwił :))
Szyję teraz suknię (właściwie to dwie, bo dla siostry też, no i dwie peliski) na Bal Królestwa z  1830r. Wiem, że ta dekada nie jest najpopularniejsza w środowisku kostiumowo - rekonstruktorskim, podobnie jak  u mnie na blogu. Jednak, o dziwo, na moje wish-liście od dawna znajdowała się jedna, cudowna suknia balowa. Tak, tak mówię to tej pięknej, różowej (niestety) i wyszywanej perłami kreacji z muzeum LACMA :)

Ale nie o tym dzisiaj! Moja różowa (i jedwabna!) jest już uszyta i czeka na perełki. Jednak zobaczycie ją dopiero po balu :P
Poszukując inspiracji na kreację dla siostry przeglądam namiętnie ryciny z 1829 -1830r i ewentualnie z początku 1831 (przypinając oczywiście wszystkie, ale biorę pod uwagę tylko te z podanego okresu). Na kilku z nich zauważyłam pewien powtarzający się modowy trend - suknię do opery. Ja, zwykła plebejuszka, nie zdawałam sobie sprawy, że dama potrzebowała osobnej sukni na tego typu wyjścia. Ciekawość kazała mi więc drążyć dalej, coby się trochę douczyć, i trafiłam na inne przykłady takiego stroju.
Poniżej efekty moich poszukiwań.

Były takie suknie, które za bardzo od balowych/wieczorowych się nie różniły:

1829