I'm going to embarass myself and show you my very first work. And I mean it - it's first thing I sew EVER. I'm doing this for all of you who think that one cannot simply learn how to sew. Well, when you see that nightmare you'll understand how wrong you were :)
Sukienkę uszyłam razem z przyjaciółką Patrycją na potrzeby prezentacji na język polski. Miała przypominać coś takiego:
I made it with help from my friend, Patrycja for our high school project. We tried to make it look like this:
Zanim Wam pokażę, co z tego wyszło, to proszę żebyście pamiętali że:
- Po pierwsze, miałam wtedy dopiero 17 lat.
- Nigdy wcześniej nie obsługiwałam maszyny ani za bardzo nie widziałam jej z bliska.
- Nie miałam wtedy pojęcia o historii ubioru, nie wiedziałam nawet, że ktoś się tym może hobbystycznie zajmować!
- Tak samo jak nie wiedziałam nic o wykańczaniu szwów, wszywaniu podszewki.
- Moja wyobraźnia przestrzenna była całkowicie nierozwinięta.
- Miałyśmy bardzo ograniczone fundusze na tkaniny (ostatecznie, kto będzie wydawał kasę na prezentację z j.polskiego?)
- To jest naprawdę pierwsza rzecz jaką uszyłam w całym swoim życiu. Wcześniej to nawet poszewki na poduszkę nie stworzyłam :P
- Uszyłyśmy ją z Patrycją samodzielnie. Mama nawlekła nam tylko nić i wyszła z pokoju (który wyglądał jak po przejściu huraganu).
- I was only 17 then.
- I had never been close to sewing machine before.
- I didn't know anything about historical fashion.
- And I didn't have a clue how to sew lining or finish seams.
- Since it was school project we were on budget (really tight budget)
- No one helped us.
- It's really the first thing I made EVER.
- We had only 2 days to make it.
Przygotujcie się....
So brace yourselves...
To widok tylko dla ludzi o mocnych nerwach...
Oto ona;
Here it is:
Już w czasie prezentacji cała się pruła, była zapinana na zamek (który musiałam 3 razy odpruwać, bo wszyłam go na odwrót) i bez podszewki. Stary szlafroczek siostry imituje płaszczyk. Jednym słowem - okropna!
Nightmare, right? :D
Ale to od niej wszystko się zaczęło :)
But it was just the beginning :)
PS. Nie gwarantuję, że ten post będzie na blogu wisiał długo :P
Ooo, wyprzedziłaś mnie! :D Miałam właśnie w niedzielę (mój jedyny wolny dzień) pisać o moim pierwszym kostiumie.
OdpowiedzUsuńNa ekranie telefonu sukienka nie wygląda źle :) Choć o szyciu mam podobne pojęcie, jak Ty w wieku 17 lat :P
Z bliska wygląda okropnie :) Nie mogę się doczekać Twojego pierwszego kostiumu!
UsuńNaprawdę nie jest źle ;) moja pierwsza uszyta rzecz straszy do tej pory ;D (misiek na technice .. .wata wychodziła ;p) A pierwsze uszyte ubranie - bluzka - spoczywa spokojnie w szafie mazika ;D
OdpowiedzUsuńOgólne wrażenie nie jest takie straszne, ale z bliska to jeden wielki krawiecki grzech :) Uwierz mi na słowo!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że nie jest tak źle! Jak na Twoją najpierwszą rzecz, to jest nawet bardzo dobrze- przynajmniej widać, że to sukienka! Kiedy ja jeszcze myślałam, że mam predyspozycje do szycia, nie było tak miło- pamiętasz moją nieszczęsną koszulę :D
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony nie chodzi tu tylko o talent czy umiejętności- trzeba to po prostu lubić, a wtedy od razu wszystko idzie prościej, no i ma się do tego większy zapał. Ja po kilku godzinach na "mini-kursie szycia" doszłam do wniosku, że my się z tym zajęciem po prostu chyba nie mamy ku sobie :D
To mniej więcej chciałam tym postem udowodnić :) Z szyciem nie rodzi się w genach, trzeba to polubić a przede wszystkim zacząć :)
UsuńSukienka nie wygląda tak źle...zresztą ja sama nie szyję, więc dla mnie ta sukienka wygląda całkiem fajnie! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa pocieszenia, ale sukienka to kostiumowy koszmar. Chociaż wtedy mi się podobała ;)
UsuńSukienka wcale nie jest zła. Fajnie wygląda :) A liczy się przede wszystkim efekt. Kto by tam się szczegółom przyglądał - szczególnie na lekcji polskiego :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę kiepsko uszyta, ale masz rację - efekt był wystarczający na lekcje polskiego. I tak nikt się na tym wtedy nie znał więc i nie oceniał :D
UsuńHaha, ale wstęp!;) Elu, naprawdę nie wiem, czego miałabyś się wstydzić - jak na pierwszy raz wyszło świetnie! Ale rozumiem, że dla Ciebie, jako doświadczonej już teraz krawcowej ta pierwsza uszyta samodzielnie rzecz jest jak niemiłe wspomnienie.. po prostu podniosłaś sobie poprzeczkę, Twoje umiejętności się rozwinęły i tamten wytwór uznajesz za nieakceptowalny.. ale zachęciłaś mnie, żeby jednak spróbować! I bynajmniej nie dlatego - jeszcze raz to podkreślę, że wyszedł koszmarek, ale teraz jeszcze lepiej uświadomiłam sobie, że chyba dla każdego początki są trudne, nawet dla osoby tak utalentowanej i zaawansowanej w szyciu jak Ty:) Dzięki wielkie ze tę notkę i że się odważyłaś "ku pokrzepieniu serc";)
OdpowiedzUsuńDokładnie o to mi chodzi - ciągle się uczymy na swoich błędach. Ale trzeba zacząć je popełniać żeby móc się nauczyć :) I wiesz, chyba nie ma czegoś takiego jak talent do szycia. Czasem po prostu rodzimy się z cechami, które nam pomagają w osiągnięciu pewnego poziomu umiejętności - np. perfekcjonizm (u mnie brak :D), dobry gust, wyobraźnia przestrzenna, cierpliwość. Samego szycia, pewnych zasad itp można się już nauczyć :)
UsuńMyślałam, że po takich ostrzeżeniach sukienka okaże się... ciekawa, a tu proszę! Cudna jest, z pewnością wymagała mnóstwa pracy i poświęcenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dla mnie, z perspektywy tych 5 lat jest i tego co teraz umiem :) Ale pamiętam, że się faktycznie napracowałyśmy.
UsuńOh, maybe I should do this, too... And post my first dress on the blog... D: :D It wasn't so bad but what was really wrong about it, was that it didn't look like 18th century dress AT ALL! :S
OdpowiedzUsuńYou should totay do it! :D My first costume also didn't look like edwardian gown :P
Usuń