wtorek, 28 lipca 2015

Bo nikt nie zrozumie tak jak inny kostiumer/ No one gets you like another costumer.


Po tym  niespodziewanie (nawet dla mnie) zdecydowałam się na udział w balu Cracovia Danza w nowej (!) sukience, na którą nawet nie miałam wtedy tkaniny musiałam podkręcić tempo pracy, żeby zdążyć. Tym bardziej, że prawie tydzień czekałam na wysyłkę towaru i materiał dostałam dopiero w piątek, czyli niecały tydzień przed balem!
Since I suddenly decided to attend Cracovia Danza Ball in my new robe a la polonaise which I hadn't even started then (and I hadn't had any fabric for it, or a pattern for that matter) I needed to work crazy fast to get it all done in time. Life wasn't nice to me because my fabric was delivered last friday (6 days before the event) and I was so late I seriously considered backing out of that plan.

Trzy dni później mam ręcznie uszytą górę robe a la polonaise (której nigdy wcześniej nie szyłam) i połowę naszytych dekoracji. W dodatku wzbogaciłam się o jedwabną sukienkę z second - handu (milusi biały jedwab), bryklę do gorsetu, miliard metrów sznurka satynowego, wstążki w tym samym kolorze i taśmy bawełnianej. A, i jeszcze zrobiłam zdjęcia żakietu, który czekał na nie od roku.
Three days later and here I am - with my hand - sewn robe a la polonaise 75% done, waiting only for trimmings. During those  days I also found silk second-hand dress, busk for my corset, many many yards of satin string and cotton tape as a result of shopping spree. Oh, there also was some long overdue photoshoot :) And so much fan in it all!

Moja "prawie" gotowa suknia/ My half done dress
W jaki sposób? Prosty - na weekend przyjechała do mnie Maqda, która wpadła na podobnie szalony pomysł co ja (no, trochę jej w tym pomogłam :P) i postanowiła uszyć sobie nowy pet-en-l'air na bal. Spędziłyśmy razem niecałe trzy dni, w czasie których szyłyśmy jak szalone. Dużo łatwiej się zmobilizować do pracy, kiedy osoba obok nas siedzi i tak samo pracowicie dłubie przy swojej sukience. A dopasowanie wykroju jest o niebo łatwiejsze, kiedy ktoś poprawi szpilki na plecach :D
No i to wcale nie jest dziwne, kiedy robisz sobie obiad o 23:00 bo akurat przypomniałaś sobie o jedzeniu.

How did I do that? It's easy - I invited my fellow costumer Maqda for a sewing weekend. She had a similiar brilliant idea - make a completly new garmet for the Ball. It really helps to overcome your laziness when someone else is sewing with you. We worked on our garmets, helping each other adjust patterns in the back and eating dinner close to midnight. No one gets you like another costumer so working 8 hours in a row wasn't something strange to her.


Tym sposobem każda z nas skończyła z zrębem ubioru na bal. Ale o tych strojach będą pewnie inne posty. Na koniec zrobiłyśmy sobie też sesję w Pszczynie, efekt poniżej :)
So when we parted on Sunday each of us had quite wearable garmets in hand, It's a huge succes considering that on Friday we both started with uncut fabrics. To top it all, we went to park in Pszczyna to take some photos of costumes that waited in our wardrobes (like my striped KCI jacket).

But, I'm going to post about my outfit fo the ball later. Now, let me show you my striped cotton jacket based on the one held in KCI.





czwartek, 2 lipca 2015

Osiemnastowieczna amazonka/ In celebration of my master's degree - 1760s riding habit

Po pięciu latach nadszedł ten wyczekiwany moment kiedy powiedziałam WPiA UJ "do widzenia" i wyszłam z tytułem magistra w kieszeni. Tak - obroniłam się! :D
Finally, this long-awaited moment when I could say my alma mater goodbye has come! I successfully  defended my thesis and got my master degree in law! Yay!!! :)
It also means that I could start a new stage in my life. I call it my "after-thesis life" - few short weeks when I'm going to have some actual free time beteween my job and other duties. I put off so many things this past few months because getting my degree was my top priority! This photoshoot was one of them.

Ci, którzy mnie znają wiedzą, że przez ostatnich parę miesięcy odkładałam wszystko na "po obronie". Kiedy wreszcie nadszedł ten czas to właściwie nie wiem co ze sobą zrobić. Mam tyle pomysłów, a wolny czas niedługo się skończy, bo czeka mnie jeszcze egzamin na aplikację adwokacką we wrześniu. Dlatego na razie zaczęłam od czegoś łatwego i szybkiego - kostiumu jeździeckiego z 1760 r. wzorowanego na tym eksponacie z Met Museum:

Mój kostium ma trochę inną wersję kolorystyczną - uszyłam go z granatowej a nie brązowej wełny. Zanim zobaczyłam zdjęcie w kolorze zawsze wyobrażałam sobie go jako takie granatowo-złoto-kremowe cudo i postanowiłam zrealizować to konkretne marzenie.
Uszyty w całości ręcznie z wełny z dodatkiem lnu i jedwabiu, sparowany z jedwabną kamizelką i lnianą koszulą. Tylko guziki nie są reko bo jednak 40 metalowych guzików nadwyrężyłoby poważnie moje finanse, a kończenie studiów już okazało się drogim interesem.
Przód kamizelki i żakietu oraz mankiety i te klapki są usztywnione sztywnikiem lnianym.
Przyznam się, że trochę oszukiwałam przy dziurkach żakietu, które nie miały być rozcięte - ułatwiłam sobie życie i raczej je wyhaftowałam niż obszyłam. Tak na marginesie, to mam wrażenie że cały ten kostium składał się z kilku długich szwów, guzików i dziurek na guziki - a przynajmniej tyle zapamiętałam z szycia :)

What the item is (and how it is a product of war or a lengthy period of peace: 1760s riding habit. Those garmets were heavily influenced by military uniforms.
The Challenge: War & Peace
Fabric: Wool for skirt and jacket, silk for waistcoat and linen for lining an shirt.
Pattern: Mine
Year: 1760
Notions: linen and silk threads, buttons,
How historically accurate is it? I would give it 80% since buttons aren't made of metal (I ran out of money at that point)
Hours to complete: 50
First worn: 7.06.2015
Total cost:  50$