Żyję i mam się dobrze! (jakby ktoś się martwił :))
Szyję teraz suknię (właściwie to dwie, bo dla siostry też, no i dwie peliski) na Bal Królestwa z 1830r. Wiem, że ta dekada nie jest najpopularniejsza w środowisku kostiumowo - rekonstruktorskim, podobnie jak u mnie na blogu. Jednak, o dziwo, na moje wish-liście od dawna znajdowała się jedna, cudowna suknia balowa. Tak, tak mówię to tej pięknej, różowej (niestety) i wyszywanej perłami kreacji z muzeum LACMA :)
Ale nie o tym dzisiaj! Moja różowa (i jedwabna!) jest już uszyta i czeka na perełki. Jednak zobaczycie ją dopiero po balu :P
Poszukując inspiracji na kreację dla siostry przeglądam namiętnie ryciny z 1829 -1830r i ewentualnie z początku 1831 (przypinając oczywiście wszystkie, ale biorę pod uwagę tylko te z podanego okresu). Na kilku z nich zauważyłam pewien powtarzający się modowy trend - suknię do opery. Ja, zwykła plebejuszka, nie zdawałam sobie sprawy, że dama potrzebowała osobnej sukni na tego typu wyjścia. Ciekawość kazała mi więc drążyć dalej, coby się trochę douczyć, i trafiłam na inne przykłady takiego stroju.
Poniżej efekty moich poszukiwań.
Były takie suknie, które za bardzo od balowych/wieczorowych się nie różniły:
1829 |
Po prawej, 1832 |
1830 |
Najbardziej intrygujące
są jednak te płaszczopodbne twory:
1828 |
1830 |
1831 |
Ta po prawej, 1830 |
Brak podpisu na obrazku, więc tylko zgaduję, że to suknia do opery. Ale i tak chciałam ją pokazać, bo wyglądaj jakby ją uszyto dla pająka. |
1830 |
Taka sama? |
Dlaczego o tym piszę? Na pewno nie dlatego, że chcę sobie uszyć suknię do opery (przynajmniej nie z tej dekady). Intryguje mnie ten płaszcz albo nawiązania do płaszcza. Dlaczego on jest taki ważny? Ma ktoś jakieś pomysły, teorie?
Co do sukni dla siostry, ostatecznie zdecydowałyśmy się na białą, z kopertowym przodem, bufiastymi rękawami złotymi dodatkami na spódnicy. Będzie kompilacją tych dwóch modeli (o ile nie zmienię zdania co do zdobień na spódnicy):
Góra, ale bez kwiatków. |
Dół, kokardki mają być złote. |
Myślę, że Agacie będzie w tym ładnie. Ostatecznie, mogłam się zdecydować na coś takiego:
Ale tego nie zrobiłam. Dobra ze mnie siostra, prawda? :DD
Płaszcz dla pająka jest genialny - kto w ogóle wpadł na taki pomysł?! Twojej różowej nie mogę się doczekać (wreszcie będę mogła spokojnie nienawidzić 1830, bo ta najpiękniejsza będzie uszyta :D) Agata będzie pięknie wyglądać w bieli :)
OdpowiedzUsuńNie wiem kto to wymyślił, ale coraz bardziej mi się to podoba :P Ostatecznie muszę uszyć jakieś okrycia wierzchnie (miałam taką wizję - deszcz, idziemy na bal, obok przejeżdża auto i chlap!). Chyba moje siostrze się dostanie takie płaszczyk :D
UsuńFakt, to bardzo niepokojąca wizja - zwłaszcza że pogody w końcu nie możemy być pewne (ja odpuszczam, idę w normalnym płaszczu, rękawy wypcham na miejscu). Pająkowy płaszcz jest jedną z tych "tak koszmarne że urocze" rzeczy :D
UsuńBtw. "Moda lat 30. najbardziej zaskoczyła mnie tym, że zaczęła mi się podobać" - ja za to załapałam jeszcze większego hejta.
No widzisz, a moje bufki nie są wypchane tylko poukładane w trójkąty i nakrochmalone. Upchnę je pod rękawy płaszcza i cała moja praca pójdzie na marne ;( U siostry tak samo (a wyszły nawet ładniej niż moje)... No dobra, może nie płaszczyk dla pająka, ale uszyję jej coś w stylu tej czerwonej płaszczowej pelerynki?
UsuńJa tam polubiłam lata 30. To taka odmiana syndromu sztokholmskiego - nie lubisz, ale musisz szyć -> dużo tego oglądach -> zaczynasz się czuć z tym związana :P Widać jesteś bardziej odporna psychicznie niż ja :D
Również jestem ciekawa Twojej różowej sukni. :) I podziwiam za cierpliwość do naszywania koralików. ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o sukni do opery, ale moda lat 30. chyba zawsze będzie mnie zaskakiwać.
Moda lat 30. najbardziej zaskoczyła mnie tym, że zaczęła mi się podobać :D Szok :O
UsuńMam tak samo. Zawsze ją tak hejciłam, uwazałąm, że ten okres przejściowy to jakiś niewypał, a gdy zaczęłąm zgłębiać i uszyłąm sukienkę - polubiłąm ;D
UsuńChyba po prostu podchodzimy do tej epoki z otwartym umysłem. Ostatecznie zawsze znajdzie się coś ładnego co nas zauroczy :)
UsuńNie mogę się już doczekać zdjęć Twojej różowej sukni! Suknie do opery znałam już wcześniej, ale że nie nauczyłam się jeszcze odróżniać XIX-wiecznych dziennych od wieczorowych, więc na razie bezpiecznie trzymam się od nich z daleka :D
OdpowiedzUsuńCóż, co najmniej do grudnia trzeba będzie poczekać :D Ale może wcześniej na blogu pojawi się pelisa...
UsuńWłaściwie to płaszcz/peleryna operowa funkcjonował/funkcjonowała jako osobny ubiór ;) to było chyba związane z tym, że a)do teatru trzeba było dojechać b) część życia towarzyskiego toczyła się w kolejce do wejścia (i płaszcz musiał wyglądać) c) teatry były zimne. nie oszukujmy się, w salach asamblowych było żadne jedzenie, ale zimna nie odczuwano, bo ruszając się, nie marzło się ;D w teatrze się siedziało, a spróbuj nagrzać takie pomieszczenie ... d) wieszaczki były w lożach ;D czyli płaszcz był widoczny aż do dojścia do loży. plus jak się zrobiło zimno, to można było go ubrać ;)
OdpowiedzUsuńAch! I zagadka rozwiązana :)
UsuńJak ja się nie mogę doczekać Twoich sukni! (obu :D) Jestem bardzo ciekawa szczególnie tej różowej, choć biała suknia siostry też jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńZa to ta czarna, z której skradniesz kokardki dla Agaty bardzo mi się spodobała. Niebywałe, skoro nie znoszę lat 1830 :D Ale mrok i żałoba w tym wydaniu jakoś coraz bardziej mnie pociągają ;>
Wszystkie chcecie zobaczyć moją sukienkę, że aż mam tremę :D A co jeśli nie spełni Waszych oczekiwań? Oryginał jest idealny, moja nie musi taka być...
UsuńCoś czuję, że ta sukienka dla twojej siostry będzie bardzo ładna...nadal pamiętam tą śliczną z teatru! :)
OdpowiedzUsuńNo tak, znowu będę przy niej wyglądać jak Kopciuszek :P
UsuńNie mogę się doczekać twojej różowej :) W sumie cieszę się, że w końcu jej nie robiłam, bo pewnie znudzilaby mi się w połowie i wyszłaby jakaś gorsza, uproszczona wersja :D I jak tak patrzę na tę rycinę z białymi sukniami, to w sumie trochę żałuję, że nie zdecydowałam się na biel :/
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy mnie nie wyjdzie uproszczona wersja bo na razie utknęłam przy perełkach (drogie to, cholera).
UsuńZobaczyć jak zobaczyć - ja mam zamiar to cudo z perłami kiedyś tam zmierzyć :-P
OdpowiedzUsuńTeraz to w ogóle mam tremę :P
UsuńTa czarna, wieczorowa jest cudna, a co do tej różowej, to raczej nie trzeba nic dodawać, bo chyba wszyscy mają na jej temat takie same zdanie :-D Ten płaszczyk dla pająka jest słodki, zastanawia mnie czy ta druga para rękawów mogła mieć jakiekolwiek praktyczne zastosowanie. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to, to że właścicielka tego płaszcza zamierzała w nim tańczyć i jeden z tych rękawów mógł być na rękę partnera :-D
OdpowiedzUsuńEeee, ta teoria jest bardziej crazy niż ten płaszczyk :D Wydaje mi się, że ta druga para rękawów jest zbyt nisko, żeby miała praktyczne zastosowanie...
UsuńMnie te pajęcze rękawki sugerują jedynie, że kiedy dama miała mufkę - korzystała z rękawków krótszych, natomiast może przy większych mrozach lub nieformalnych sytuacjach - korzystała z tych dłuższych, na całą rękę.
OdpowiedzUsuńKwestia płaszcza na bal spędza mi sen z powiek, mój zimowy co.prawda jest naprawdę obszerny, jednak pod jego ciężarem zapewne rękawki klapną...
Kurcze, tak czytam i czytam, czy tylko ja wybieram się w odcieniach delikatnego, wrzosowego fioletu? Co rusz to róż ;)
I tak, wiem, nie udzielam się tu, ale czytam od dawna :)
O, teoria godna rozważenia ;) Może to jeszcze zależało od rękawów sukni - krótkie i te długie ale ciasne przy łokciu weszłyby do dłuższych rękawów płaszcza. Te obszerne, baloniaste do nadgarstków wymagałyby tych krótkich?
UsuńNie, nie tylko róż króluje. Będzie na pewno czerwona, fioletowa (intensywna), granatowe, złote, błękitne, biała mojej siostry, zielona...