sobota, 8 lutego 2014

Bal i balowe akcesoria/ The Ball and some accessories.


Wiem, wiem, jestem niesamowicie spóźniona z tym postem. Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że miałam sesję i że ten post nie będzie tylko o balu, ale też o kilku balowych akcesoriach, które przygotowałam. Nigdy wcześniej nie przywiązywałam do nich wagi, bo nigdy też nie brałam udziału w kostiumowych wydarzeniach. Jednak na mój pierwszy bal się postarałam!
Jestem pewna, że zdjęcia z balu już widzieliście na innych blogach. Tak dla uściślenia to ten osobnik w niebieskiej sukni a l'anglaise retrousse to ja.
 I know, I'm horribly late with this post. Sorry, but  I tried to survive my finals. Because I'm sure that you all have already seen photos from that event on many blogs I'm going to write something about my ball accessories. I never gave them enough attention  since I didn't attend many costume events. But it has changed and I put some effort and made them for my first ball.
Here are some photos  and I wanted to specify that I'm the one in blue

robe a l'anglaise retrousse.



Muszę się pochwalić, że przez jakieś 6-7 godzin miałam na sobie kompletny rynsztunek XVIII-wiecznej damy. Koszulę i gorset nawet dłużej bo założyłam je jeszcze przed wyjściem z mieszkania i dotarciem do domu Eleonory żeby się przebrać. Zabrałam mój ulubiony, pełnofiszbinowany różowo-zielony gorset. Po tych kilku godzinach nie lubiłam go aż tak bardzo!
Let it be known, that I spend 6 or 7 hours in full 18th century costume with chemise and stays and tons of petticoats on. I put on my favourite fully-boned stays, that after so many hours weren't my favourite any more.

Oprócz bielizny, pieroga, halki, spódnicy i sukni miałam ze sobą też ten fantastyczny i niesamowicie przydatny wynalazek - wiszącą kieszeń (czyli taką torebkę). Nic nie widać, a za to wszystkie ważne rzeczy mamy przy sobie.
Apart from the gown, petticoat and all that foundation garmets I also put on that fantastic, little thing, that made my life so easy - hanging pocket!

Wyhaftowałam to sama, kilka lat temu, zupełnie nie przejmując się czy ścieg albo kolory są odpowiednie dla tamtego okresu. Ale z daleka wygląda to całkiem wiarygodnie. Mam zamiar kiedyś zrobić drugą do kompletu i tym razem zadbać o "historyczną poprawność".
I embroidered it myself few years ago when I didn't care about historical accuracy. But I'm planning to make another one to match what I already have and this one will be fine.

Do tego postarałam się o jedwabne mitenki. Te akurat są już odpowiednie dla XVIII wieku, starałam się jak najlepiej skopiować konstrukcję i haft. Wierzchnia warstwa to jedwab, podszewka jest bawełniana, haftowane bawełnianą nicią. Trójkątny kawałek to też jedwab, ten sam ale już po farbowaniu na kolor... łososiowy. Jak widać producent farbek i ja mamy inne wyobrażenie na ten temat :P
Also, I made mits which are quite historically acurate. They are made of silk, lined and embroidered with cotton. . I wanted it to be salmon so I tried to dye it. That triangular square shows you the effect... Yes, it is flaming orange.








Na koniec, moje pierwsze podejście do butów. Też wykorzystałam na nie jedwab. Początkowo wyglądały tak:
Last, my first attempt in shoe makeover. They are also covered in silk.
Before:
After:


Po przeróbce są takie i już bardziej przypominają to czego potrzebowałam. Ku mojej ogromnej radości nie rozkleiły się w czasie balu (a musiałam im oderwać podeszwę a potem ją przykleić).
To my surprise they didn't fall apart during dances. I tore the sole away and then I glued it toghether so I wasn't sure how strong they will be.


Na koniec kilka dodatkowych uwag:
  1. Uwielbiam włosy Eleonory a patent z suchym szamponem był fantastyczny!
  2. Też chcę mieć takie strusie pióro jak Koafiurzystka! I taki pierzasty wachlarz!
  3. To było moje pierwsze podejście do jedwabiu naturalnego, który nie stał się przez to mniej przerażający. 
  4. Błękitna suknia doczeka się prawdopodobnie swojej własnej sesji. Kiedyś :)

18 komentarzy:

  1. Pantofelki są cudowne i zachęciły mnie do zrobienia moich jeszcze raz ;)
    A kieszeń to must have przy osiemnastowiecznych sukniach! Powinnam uszyć własną... Szkoda, że nie będzie tak ładnie wyhaftowana, jak Twoja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale moja kieszeń tylko z daleka wygląda ładnie :P

      Usuń
  2. Pokochałam kieszenie! Muszę koniecznie zrobić research, jak to z nimi było w innych epokach. Mnie też twoje pantofelki natchnęły do własnych eksperymentów obuwniczych - szkoda tylko, że nie mam na nie czasu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tylko czekam, aż ta sesja się skończy! Rób, rób swoje buty bo musimy sobie jakoś radzić :)

      Usuń
  3. Świetne dodatki! Mitenki są niesamowite! Więc źle Ci się szyło z jedwabiu?;) To też zależy od rodzaju materiału. Np. z tafty, surówki, satyny szyje się wręcz w wspaniale! Chyba, że jakiś cieńszy i lejący gdzie nitka się jakby przesuwa i cały materiał "chodzi" to faktycznie gorzej, ale to tak samo jak z poliestrowymi. Także, czy krepa (która jest lejąca) poliestrowa, czy jedwabna szyje się tak samo trudniej, i trzeba uważać przy krojeniu. Inaczej dół przykładowo spódnicy będzie nam prawdziwie falował i opadał jak chce;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Szyło się kiepsko, igła ciężko przechodziła, nożyczki nie chciały ciąć, było to wszystko śliskie i cały czas towarzyszyła mi myśl, że jak to zniszczę to dużo kasy pójdzie do kosza :P To taki cieniutki materiał, możliwe że krepa. Jestem pewna, że z taftą bym nie miała tego problemu, bo ja w ogóle kocham ten materiał i uwielbiam z nią pracować :) Na razie zostanę przy bawełnie i jedwabiu syntetycznym, mniejsze obciążenie psychiczne będzie :D

      Usuń
    2. Witam!
      Do ręcznego szycia jedwabiu (i nie tylko) polecam super cienkie igły japońskie "regal" no.12. Te igły same przechodzą przez materiał, nie trzeba ich przepychać, ręka się nie męczy.
      Wybaczcie że pisze jako "anonim" - Mme Chantberry

      Usuń
    3. O, dziękuję za radę! Następnym razem się w to zaopatrzę na 100% :)

      Usuń
  4. do takich mitenek zabieram się jak pies do jeża, przy pierwszej próbie zmarnowałam kawałek ślicznego różowego szantungu i został mi uraz. buty wyszły bardzo akuratnie, nie zmieniły koloru na "zakurzony" po balu? ;) mój rekord w gorsecie to 12 godzin, a jaka przyjemność jak się go potem zdejmie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam moment zdejmowania gorsetu :P To taka ulga...
      Nie, to zdjęcie jest już zrobione po balu więc jak widać kolor pozostał taki sam jak był (kremowy). Musiałam zmyć tylko kilka plam (ktoś mnie podeptał).
      Wbrew pozorom to takie mitenki wymagają sporo pracy, mnie na jedną zeszło pół dnia. Taka dłubanina :)

      Usuń
  5. A mnie najbardziej podobają się Twoje butki! Po prostu są przeurocze. I ta kokardka.... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a moje gratulacje za determinację prawdziwej XVIII -wiecznej damy - za GORSET !!!!
    Ludwik August

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, dopiero nosząc gorset człowiek rozumie co to znaczy cierpieć dla urody :D

      Usuń
  7. Uwielbiam mitenki! Twoje również są cudowne, jedwab to najlepszego, co może człowieka spotkać w życiu :D
    I kieszeń też wygląda jak autentyk! W ogóle wiesz, ostatnio przeczytałam, że takie kieszenie znały już starożytne Greczynki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedwab może i jest najlepszym, co może spotkać człowieka ale nie krawcową :P Jest cudowny w noszeniu ale średnio się z nim pracuje.
      Wcale się nie dziwię tym Greczynkom. To taki przydatny wynalazek, że byłabym zaskoczona gdyby go nie znali :D

      Usuń
  8. Oooch, jakie butki wyszły urocze. I mitenki też (jaki równy ścieg, też tak chcę).
    PS. Jedwab jest przerażający. I wredny. Ale taki ładny... (jak każdy szanujący się czarny charakter:D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Widzę, że nareszcie ktoś rozumie moje obiekcje co do jedwabiu :P Jest śliczny i uwielbiam go macać, ale to taki wilk w owczej skórze :)

      Usuń