Podejście nr 2!
Jak zapewne zauważyliście moja pierwsza anglaise jest delikatnie mówiąc, nieudana. Jakiś czas temu zaczęłam szyć kolejną, żeby zatrzeć złe wrażenie :). Niestety utknęłam, po prostu zabrakło mi weny twórczej! No i wkurzyły mnie rękawy. Tak więc projekt czekał w szafie cały rok. Odświeżyłam go ostatnio, nadal nie mając pomysłu na wykończenie, ale nudziłam się niemiłosiernie nie mając maszyny.
I wtedy zobaczyłam to:
I powstało to:
A tu z bratem z Kubą:
A tu drugi brat (Paweł)
I z trzecim - Bartkiem (tak, pokarało mnie braćmi w liczbie trzech sztuk ;D)
Tak moja mama wyobraża sobie sfotografowanie halki :)
Oczywiście nie ustrzegłam się błędów - tył nie jest tak "ostro" ostro zakończony jak powinien, a rękawy brzydko się marszczą i są zbyt szerokie. Ale i tak dobrze wyszło.
Tak w ogóle, to Georgiana Cavdendish urodziła się w 1757r, a za mąż wyszła w 1774r i mniej więcej z tego okresu pochodzi suknia.
O, tu jest suknia z 1775 z podobnym przodem (ale to jest polonaise)
niedziela, 25 września 2011
poniedziałek, 12 września 2011
Różowa polonaise a la Maria Antonina
Ostatnio ktoś podrzucił mi fotkę z filmu Maria Antonina i natchnął mnie do ponownego obejrzenia tego filmu i cudnych kostiumów zaprojektowanych dla królowej. Miałam zabierać się za inny projekt - gorset - ale moja maszyna się zepsuła (już drugi raz), a szycie gorsetu ręcznie jest koszmarem! Pomyślałam więc, że skoro się nudzę, to równie dobrze mogę zacząć projekt, który mogę uszyć w całości ręcznie. I tak powstała suknia inspirowana tą oto suknią Marii Antoniny:
A tu tył:
Moja ma inne rękawy, zainspirowane tym obrazkiem:
Oto moja polonaise ze morelowej (albo łososiowej) satyny, z białą bawełnianą spódnicą. Zdobienia i rękawy zrobione z takie woalu jak na firanki. Powinny być z gazy, ale takiej nie miałam i na razie to mnie nie było stać żeby ją kupić.
Zastanawiałam się, czy te mankiety są odpowiednie (tzn. czy były modne za czasów Marii Antoniny) ale czytając artykuł na Wikipedii dowiedziałam się, że MA przybyła do Francji w 1770. Większość rycin, na których widać tego typu rękawy pochodzi właśnie z lat 70. XVIII wieku ;)
Do kompletu zrobiłam również nowy kapelusz:
![]() |
zdjęcie pochodzi ze strony www.costumersguide.com/ma46.shtml |
![]() |
zdjęcie pochodzi ze strony www.costumersguide.com/ma46.shtml |
Oto moja polonaise ze morelowej (albo łososiowej) satyny, z białą bawełnianą spódnicą. Zdobienia i rękawy zrobione z takie woalu jak na firanki. Powinny być z gazy, ale takiej nie miałam i na razie to mnie nie było stać żeby ją kupić.
Tak rozwiązałam problem braku dużej rogówki :) |
zdobienie z bliska |
Do kompletu zrobiłam również nowy kapelusz:
piątek, 9 września 2011
Fazy na żakiety ciąg dalszy - pet-en-l'air
Ostatni z cyklu osiemnastowiecznych żakietów damskich - pet-en-l'air. Przynajmniej pod tą nazwą to coś funkcjonuje u Janet Arnold. Jest to skrócona wersja sukni a la francaise, której cechą charakterystyczną są luźne fałdy na plecach.
Do uszycia tego czegoś zainspirował mnie ten żakiet:
oraz kostium Marii Antoniny z filmu pod tym samym tytułem:
A oto i on:
Myślę, że szyjąc suknię a la francaise (pet-en-l'air był jakby próbą generalną) kiedyś w przyszłości będę musiała zrobić węższe rękawy i wybrać materiał bez połysku (albo robić zdjęcia przy naturalnym świetle) - ten tylko uwidocznił niezbyt ładne marszczenia po bokach.
Mój pet-en-l'air nie ma też prawdziwego bawetu, tylko dwuczęściową imitację.
Do uszycia tego czegoś zainspirował mnie ten żakiet:
Manchester Art Gallery, ok. 1780-1790 |
A oto i on:
Myślę, że szyjąc suknię a la francaise (pet-en-l'air był jakby próbą generalną) kiedyś w przyszłości będę musiała zrobić węższe rękawy i wybrać materiał bez połysku (albo robić zdjęcia przy naturalnym świetle) - ten tylko uwidocznił niezbyt ładne marszczenia po bokach.
Mój pet-en-l'air nie ma też prawdziwego bawetu, tylko dwuczęściową imitację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)